czwartek, 30 sierpnia 2012

Zawiecha?

Przepraszam was, narazie zawieszam bloga, bo  nie mam wena,na to opko:(.

Pozdrawiam..


Ale wrócę. Obiecuje ;)

sobota, 7 lipca 2012

7. – Wpadłem na ciekawy pomysł, Bill!


Odpowiedzi:
Anonimowy:           Heh; To dopiero początek historii…!

Rozdział: 7. – Wpadłem na ciekawy pomysł, Bill!
Bill:
            Zostałem obudzony, przez telefon, który wył w moim pokoju, prosząc o odebranie, podniosłem się z łóżka i poszedłem, więc do swojego pokoju, żeby odebrać. Westchnąłem.
-           Halo?
-           No, hej… – To był Tom.
-           No, co chcesz? Jak tam w szkole?
-           Jest niedziela, stary!
-           Ah! No fakt! –Westchnął. – Ciężko się przyzwyczaić, do innej strefy czasowej, ale daję rady.
-           Yhymm… Tęsknie, wiesz?
-           Wiem… Czuje.
            Odwróciłem się i zobaczyłem czarnego, który wsparty o ścianę, obserwował moje ciało. Zarumieniłem się, po czym zniknąłem w łazience. Chłopak się zaśmiał, a ja wszedłem pod prysznic, ówcześnie skończyłem rozmowę z bratem. O kąpałem się i zszedłem na dół. Wziąłem jogurcik i usłyszałem, jak Adam podśpiewuję wesoło jakąś piosenkę.
-           Co śpiewasz? – Przerwałem mu.
-           A tak sobie… – Ziewnął. – W Los Angeles, mam swój mini zespół…
-           Ja lubię śpiewać.. – Zaśmiałem się lekko i zjadłem jogurt.
-           O, zaśpiewaj mi coś… – Uśmiechnął się leciutko.
-           Może później, okay? – Spytał na luzie.
-           Jak chcesz… Hej! Wpadłem na ciekawy pomysł, Bill! – Krzyknął widząc, mój sprzęt do gry w
„Gitar Hero”
-           Jaki? – Mruknąłem.
-           Masz „Hero”, wersja dla piosenkarzy?* – Wyszczerzył ryło w uśmiechu.
-           No gdzieś tam mam, a co? – Spojrzałem na sprzęt, kątem oka.
-           Bo możemy pograć i pośmiać się z siebie. – Mruknął rozbawiony.
-           O, świetny pomysł!
-           No wiem! – Zaśmiał się. – Wieczorem sobie po gramy, nie?
-           Pewnie!
***
Adam:
            Niedzielny wieczór nadszedł szybko i był raczej chłodnawy. Zamknąłem właśnie ostatnie, okno, żeby nie było nam za zimno. Po czym zająłem miejsca z Billem na kanapie. Postawiliśmy butelki z piciem – Bill fanta; ja cola – i zaczęliśmy. Bill podłączył wszystkie sprzęty do PS3, a później wsunął jeszcze płytkę z rzeczonym przeze mnie pomysłem, do konsoli i opadł obok mnie, podając mi, upragniony sprzęt, jakim był mikrofon.
-           Jaki poziom? – Zapytał.
-           No jak to?! Hardcore!**
-           No dobra! Hahaha!! – Zaśmiał się cicho
            No i zaczęliśmy grać. Ja wziąłem sobie piosenkę Lady Gagi – Monster; Bill wybrał 30 seconds to mars – fantasy. Wziąłem łyka picia i zacząłem:
-           Don't call me GaGa
I've never seen one like that before
Don't look at me like that
You amaze me

He ate my heart
He a-a-ate my heart
(You little monster)

He ate my heart
He a-a-ate my heart out
(You amaze me)

Look at him
Look at me
That boy is bad
And honestly
He's a wolf in disguise
But I can't stop staring in those evil eyes

I asked my girlfriend if she'd seen you round before
She mumbled something while we got down on the floor baby
We might've fucked, not really sure, don't quite recall
But something tells me that I've seen him, yeah

That boy is a monster
M-m-m-monster
That boy is a monster
M-m-m-monster
That boy is a monster
M-m-m-monster
That boy is a monster
Er-er-er-er

He ate my heart
(I love that girl)
He ate my heart
(Wanna talk to her, she's hot as hell)

He licked his lips
Said to me
Girl you look good enough to eat
Put his arms around me
Said "boy, now get your paws right off me"

I asked my girlfriend if she'd seen you round before
She mumbled something while we got down on the floor baby
We might've fucked, not really sure, don't quite recall
But something tells me that I've seen him, yeah

That boy is a monster
M-m-m-monster
That boy is a monster
M-m-m-monster
That boy is a monster
M-m-m-monster
That boy is a monster
Er-er-er-er

He ate my heart
(I love that girl)
He ate my heart
(Wanna talk to her, she's hot as hell)

He ate my heart
He ate my heart
Instead he's a monster in my bed

I wanna just dance
But he took me home instead
Uh oh! There was a monster in my bed
We french kissed on a subway train
He tore my clothes right off
He ate my heart then he ate my brain
Uh oh uh oh
(I love that girl)
(Wanna talk to her, she's hot as hell)

That boy is a monster
M-m-m-monster
(Could I love him?)
That boy is a monster
M-m-m-monster
(Could I love him?)
That boy is a monster
M-m-m-monster
(Could I love him?)
That boy is a monster
Er-er-er-er!
- Teraz ja – i zaczął: – With the lights out it’s a little less dangerous
Even with a stranger never gets painless
Don’t be afraid (afraid, afraid)

Every time I think I’m gonna change it
(think I'm gonna change it, think I'm gonna change it)
It’s driving me (driving me) insane (insane)
(Yeah, yeah, yeah)

Do you live, do you die, do you bleed
For the fantasy
In your mind, through your eyes, do you see
It’s the fantasy

Maybe tonight we can forget about it all
It could be just like heaven
I am a machine
No longer living, just a shell of what I dreamed
(Yeah, yeah, yeah)

Do you live, do you die, do you bleed
For the fantasy
In your mind, through your eyes, do you see
It’s the fantasy

Say it, say it, say what you believe
Say it, say it, say it to me

Do you live, do you die, do you bleed
For the fantasy
Automatic, I imagine, I believe

Do you live
Do you die
Do you bleed
For the fantasy

Do you live, do you die, do you bleed
For the fantasy
In your mind, through your eyes, do you see
It’s the fantasy
Automatic, I imagine, I believe
Automatic, I imagine, I believe

Say it, say it, say what you believe
(Automatic, I imagine, I believe)
Say it, say it, say it to me
(Automatic, I imagine, I believe)
Say it, say it, say what you believe
(Automatic, I imagine, I believe)
Say it, say it, say it to me
Automatic, I imagine, I believe
I believe, I believe, I believe…
            Ja dostałem 661020 punktów! Bill dostał więcej, bo, aż 700000. Bill włożył swój mikrofon w statyw i uśmiechnął się leciutko.
-           No widzisz? – Zaśmiał się słodko i usiadł obok mnie w wyluzowanej pozie, sięgając po papierową, białą rurkę, którą wolno i w seksowny sposób wsunął między rozchylone wargi. Bill sięgnął po zapalniczkę i odpalił papierosa, którym mocno się zaciągnął. To wszystko działo się jak w zwolnionym, tempie.
-           W-wiesz, zgłodniałem… – Oblizałem nerwowo usta.
-           Wiesz, gdzie jest kuchnia, nie? – Zaśmiał się. – Idź sobie coś zrobić do jedzenia… – Mruknął i wstał, po czym strzepnąć popiół do popielniczki. – Idę się uczyć… – Ziewnął i zniknął na górze. Ja w tym czasie poszedłem do kuchni po kanapki. Jutro się dowiem wszystkiego, więc nie uczę się..
…******…

* – Nie znam wersji dla „wokalistów” znam dwie wersje tej gry; „Band Hero” oraz „Gitar Hero” Dostanę obydwie wersje na urodzinki, od taty +.+..
** – Nie wiem, czy tam się wybiera poziomy :D.
+
PS, jak ktoś nie czaił dalej, co kaman, to macie filmik :D :
<iframe width="560" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/xm9p0GyRxgo" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
Odpowiedzi:
Anonimowy:           Heh; To dopiero początek historii…!

Rozdział: 7. – Wpadłem na ciekawy pomysł, Bill!
Bill:
            Zostałem obudzony, przez telefon, który wył w moim pokoju, prosząc o odebranie, podniosłem się z łóżka i poszedłem, więc do swojego pokoju, żeby odebrać. Westchnąłem.
-           Halo?
-           No, hej… – To był Tom.
-           No, co chcesz? Jak tam w szkole?
-           Jest niedziela, stary!
-           Ah! No fakt! –Westchnął. – Ciężko się przyzwyczaić, do innej strefy czasowej, ale daję rady.
-           Yhymm… Tęsknie, wiesz?
-           Wiem… Czuje.
            Odwróciłem się i zobaczyłem czarnego, który wsparty o ścianę, obserwował moje ciało. Zarumieniłem się, po czym zniknąłem w łazience. Chłopak się zaśmiał, a ja wszedłem pod prysznic, ówcześnie skończyłem rozmowę z bratem. O kąpałem się i zszedłem na dół. Wziąłem jogurcik i usłyszałem, jak Adam podśpiewuję wesoło jakąś piosenkę.
-           Co śpiewasz? – Przerwałem mu.
-           A tak sobie… – Ziewnął. – W Los Angeles, mam swój mini zespół…
-           Ja lubię śpiewać.. – Zaśmiałem się lekko i zjadłem jogurt.
-           O, zaśpiewaj mi coś… – Uśmiechnął się leciutko.
-           Może później, okay? – Spytał na luzie.
-           Jak chcesz… Hej! Wpadłem na ciekawy pomysł, Bill! – Krzyknął widząc, mój sprzęt do gry w
„Gitar Hero”
-           Jaki? – Mruknąłem.
-           Masz „Hero”, wersja dla piosenkarzy?* – Wyszczerzył ryło w uśmiechu.
-           No gdzieś tam mam, a co? – Spojrzałem na sprzęt, kątem oka.
-           Bo możemy pograć i pośmiać się z siebie. – Mruknął rozbawiony.
-           O, świetny pomysł!
-           No wiem! – Zaśmiał się. – Wieczorem sobie po gramy, nie?
-           Pewnie!
***
Adam:
            Niedzielny wieczór nadszedł szybko i był raczej chłodnawy. Zamknąłem właśnie ostatnie, okno, żeby nie było nam za zimno. Po czym zająłem miejsca z Billem na kanapie. Postawiliśmy butelki z piciem – Bill fanta; ja cola – i zaczęliśmy. Bill podłączył wszystkie sprzęty do PS3, a później wsunął jeszcze płytkę z rzeczonym przeze mnie pomysłem, do konsoli i opadł obok mnie, podając mi, upragniony sprzęt, jakim był mikrofon.
-           Jaki poziom? – Zapytał.
-           No jak to?! Hardcore!**
-           No dobra! Hahaha!! – Zaśmiał się cicho
            No i zaczęliśmy grać. Ja wziąłem sobie piosenkę Lady Gagi – Monster; Bill wybrał 30 seconds to mars – fantasy. Wziąłem łyka picia i zacząłem:
-           Don't call me GaGa
I've never seen one like that before
Don't look at me like that
You amaze me

He ate my heart
He a-a-ate my heart
(You little monster)

He ate my heart
He a-a-ate my heart out
(You amaze me)

Look at him
Look at me
That boy is bad
And honestly
He's a wolf in disguise
But I can't stop staring in those evil eyes

I asked my girlfriend if she'd seen you round before
She mumbled something while we got down on the floor baby
We might've fucked, not really sure, don't quite recall
But something tells me that I've seen him, yeah

That boy is a monster
M-m-m-monster
That boy is a monster
M-m-m-monster
That boy is a monster
M-m-m-monster
That boy is a monster
Er-er-er-er

He ate my heart
(I love that girl)
He ate my heart
(Wanna talk to her, she's hot as hell)

He licked his lips
Said to me
Girl you look good enough to eat
Put his arms around me
Said "boy, now get your paws right off me"

I asked my girlfriend if she'd seen you round before
She mumbled something while we got down on the floor baby
We might've fucked, not really sure, don't quite recall
But something tells me that I've seen him, yeah

That boy is a monster
M-m-m-monster
That boy is a monster
M-m-m-monster
That boy is a monster
M-m-m-monster
That boy is a monster
Er-er-er-er

He ate my heart
(I love that girl)
He ate my heart
(Wanna talk to her, she's hot as hell)

He ate my heart
He ate my heart
Instead he's a monster in my bed

I wanna just dance
But he took me home instead
Uh oh! There was a monster in my bed
We french kissed on a subway train
He tore my clothes right off
He ate my heart then he ate my brain
Uh oh uh oh
(I love that girl)
(Wanna talk to her, she's hot as hell)

That boy is a monster
M-m-m-monster
(Could I love him?)
That boy is a monster
M-m-m-monster
(Could I love him?)
That boy is a monster
M-m-m-monster
(Could I love him?)
That boy is a monster
Er-er-er-er!
- Teraz ja – i zaczął: – With the lights out it’s a little less dangerous
Even with a stranger never gets painless
Don’t be afraid (afraid, afraid)

Every time I think I’m gonna change it
(think I'm gonna change it, think I'm gonna change it)
It’s driving me (driving me) insane (insane)
(Yeah, yeah, yeah)

Do you live, do you die, do you bleed
For the fantasy
In your mind, through your eyes, do you see
It’s the fantasy

Maybe tonight we can forget about it all
It could be just like heaven
I am a machine
No longer living, just a shell of what I dreamed
(Yeah, yeah, yeah)

Do you live, do you die, do you bleed
For the fantasy
In your mind, through your eyes, do you see
It’s the fantasy

Say it, say it, say what you believe
Say it, say it, say it to me

Do you live, do you die, do you bleed
For the fantasy
Automatic, I imagine, I believe

Do you live
Do you die
Do you bleed
For the fantasy

Do you live, do you die, do you bleed
For the fantasy
In your mind, through your eyes, do you see
It’s the fantasy
Automatic, I imagine, I believe
Automatic, I imagine, I believe

Say it, say it, say what you believe
(Automatic, I imagine, I believe)
Say it, say it, say it to me
(Automatic, I imagine, I believe)
Say it, say it, say what you believe
(Automatic, I imagine, I believe)
Say it, say it, say it to me
Automatic, I imagine, I believe
I believe, I believe, I believe…
            Ja dostałem 661020 punktów! Bill dostał więcej, bo, aż 700000. Bill włożył swój mikrofon w statyw i uśmiechnął się leciutko.
-           No widzisz? – Zaśmiał się słodko i usiadł obok mnie w wyluzowanej pozie, sięgając po papierową, białą rurkę, którą wolno i w seksowny sposób wsunął między rozchylone wargi. Bill sięgnął po zapalniczkę i odpalił papierosa, którym mocno się zaciągnął. To wszystko działo się jak w zwolnionym, tempie.
-           W-wiesz, zgłodniałem… – Oblizałem nerwowo usta.
-           Wiesz, gdzie jest kuchnia, nie? – Zaśmiał się. – Idź sobie coś zrobić do jedzenia… – Mruknął i wstał, po czym strzepnąć popiół do popielniczki. – Idę się uczyć… – Ziewnął i zniknął na górze. Ja w tym czasie poszedłem do kuchni po kanapki. Jutro się dowiem wszystkiego, więc nie uczę się..
…******…

* – Nie znam wersji dla „wokalistów” znam dwie wersje tej gry; „Band Hero” oraz „Gitar Hero” Dostanę obydwie wersje na urodzinki, od taty +.+..
** – Nie wiem, czy tam się wybiera poziomy :D.
+
PS, jak ktoś nie czaił dalej, co kaman, to macie filmik :D :
<iframe width="560" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/xm9p0GyRxgo" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>

poniedziałek, 4 czerwca 2012

6. Piknik..


1.      Sorry, że tak dług.
2.      Wiem, że w notce jest pełno błędów, ale nie mam siły tego sprawdzać – Może jutro sprawdzę.. :D
3.      Miłego czytania..
Rozdział: 6. – Piknik..
Adam:
            W Niedziele zrobiłem sobie śniadanie, ubrałem się w czarne bokserki, koszulę w panterkę i czarne spodnie. Bosko! Bill wrócił, przed obiadem. Rzuciłem pomysłem na piknik. Piwo, kanapki, herbatka, woda, sok, owoce. Bill poszedł się o kąpać, a gdy wrócił, ja siedziałem w jadalni, jedząc kanapki i popijając to colą. Chłopak uśmiechnął się do mnie i oparł się o ścianę.
-           Smacznego.. – Westchnął.
            Podziękowałem chłopakowi i uśmiechnąłem się, po czym zjadłem śniadanie. Bill poszedł do siebie, żeby się ubrać. Gdy wrócił wyglądał ślicznie. Czarny przylegający T-shirt, białe rurki oraz tego samego koloru skarpetki z Nike. W ogóle to Bill był doskonały. Brązowe oczy, czarne włosy, lekko zarysowana, ale jednak dziewczęca sylwetka.
            Zjadłem i poszedłem do kuchni, żeby wsadzić naczynia do zmywarki, gdy to zrobiłem, otrzymałem sms-a od Krisa:
„Hej! Przyjdźcie na basen z tym twoim pięknym ;)”
Odpisałem, że mi się nie chcę, a poza tym robimy piknik. Bill robił już kanapki dla mnie z szynką i serem, dla niego z serem, pomidorem i kapustą. Po chwili otrzymałem kolejnego sms-a.
„To pójdziemy z wami..”
-           Bill?
-           Co powierz na piknik, ale nad wodą?
Bill:
             Zastanowiłem się nad tą propozycją. Może być fajnie..
-           Może być… Zrobiłem. –  Sięgnąłem po koszyk. Adam coś szybko wystukał na klawiaturze swojego telefonu. Westchnąłem i wsadziłem: Sałatkę owocową, kanapki, cole i piwo, wylądowały we wnętrzu kosza. Adam dołożył jeszcze koc i było wszystko gotowe!
***
            ­Adam rozłoży koc w lesie, a ja wyciągnąłem się na nim, kładąc ręce pod głowę, a te na poduszce.
-           Mmm… Ale fajnie. – Uśmiechnąłem się.
-           Mhm… – Westchnął. – Bill, mogę zaprosić przyjaciela Tommyego?
-           Tommyego? Pewnie, to szalenie miły chłopak… – Uśmiechnąłem się.
-           To raz po nich zadzwonię..
-           Mhm… – Odparłem i sięgnąłem do koszyka, biorąc sobie picie i kanapkę. Adam poszedł zadzwonić. Gdy wrócił musiałem chyba zasnąć, bo gdy się ocknąłem, on miał moją głowę na swoich kolanach. – Hmm? –  Ziewnąłem. Jego niebieskie, piękne oczy wpatrywały się we mnie z uśmiechem. Zarumieniłem się i usiadłem.
- Ślicznie się rumienisz… – Ziewnął.
***
            Zjedliśmy pół koszyka, gdy przyszedł Tommy oraz przyjaciel Adama, Kris Allen. Chłopak posłał mi niepewne spojrzenie.
Adam:
            Posłałem mu nie pewny uśmiech. Chłopak westchnął i spojrzał mi w oczy. Jego czekolada zmieszała się z moimi tęczówkami. Odetchnąłem i odwróciłem wzrok. Opadłem na koc i wziąłem łyka wody.
-           Andy, dawaj jakiś film… – Ziewnąłem.
-           Poczekaj, szukam.. – Mruknął bawiąc się laptopem Tommyego.
-           Tommy, dlaczego nas opuściłeś? Wiesz, wtedy, gdy… – Blondyn przerwał mi, gapiąc się w moje pomalowane oczy.
-           Mama dostała awans i musieliśmy się przeprowadzić… – Westchnął.
-           Aha…
-           O, to jest dobre. – Bill wskazał na jakiś film, na ekranie laptopa, swoim długim czarnym, pomalowanym na czarno paznokciem.
-           Lissi und der wilde Kaiser? O czym to?
-           To film, opowiadający dość komediowy oraz luźny sposób historię życia Cesarzowej Sissi. – Odparł chłopak           , a Kris włączył film.
***
Bill:
            Leżałem na łóżku i spałem. Obudził mnie huk. Burza. Pierwsze krople deszczu uderzył w szybę mojego pokoju. Bałem się burzy. Wstałem więc z płaczliwą miną pobiegłem do Adam, który spał w pokoju obok, mojego.
-           Adam?  – Zapytałem cicho, uchylając drzwi do jego pokoju.
-           Hmm…? – Mruknął, uchylił powieki i ziewnął.
-           Śpisz?
-           Nie. Znaczy nie śpiewcale, a co?
-           Mogę się przytulić? Boję się burzy…
            Adam spojrzał raz na mnie, raz w wielkie okno, za który znów huknęło. Ja rzuciłem się Adama, mocno tuląc się do niego. Bałem się spazmatycznie łapałem powietrze. Zdziwiony Adam objął mnie w pasie, a widząc mój strach, przytulił mnie do siebie, ukrywając moje ciało w swoich ramionach. Wpakował mnie pod swoją kołdrę i okrył mnie nią. Siłą woli zamknąłem oczy i zasnąłem chyba, bo gdy znów uchyliłem moją czekoladą rozkosz (Ahh! Ta skromność ^^) to był świt.
-           Hej… – Powiedział Adam, mrużąc oczy.
-           Cześć… – Uśmiechnąłem się, szczerząc białą klawiaturę.

sobota, 21 kwietnia 2012

5. - Dyskoteka..
Część druga | Ilość części dwie!

Jak wam się podoba? ^.^

Wesołych świąt;*!!aa

Hmm.. Nie mam siły tego sprawdzać, ale dobra..
Odpowiedzi na komentarze:
Oliwia: Dzięki, że mnie wspierasz ;*.. Jeżeli myślałaś, że Bill i Adam pójdą do łóżka to się mylisz.. Nie wiem, kiedy ich wsadzę „pod kołdrę”, ale wiem jedno… Będzie to ostra i gwałtowna zabawa ^  ^.

<lol2> Muszę częściej straszyć ludzi za wiechą <lol2>!

Rozdział: 5. – Dyskoteka. Cz. 2 z 2.
Bill:
            Adam rozglądał się zaciekawiony po wnętrzu dyskoteki. Zastanawiałem się czy będziemy tu długo, bo już mnie głowa pękała od głośnej muzyki. Ciemne pomieszczenie, nie dla tego, że było ciemno, ale dla tego, że ściany były czarne z namalowanymi gdzieniegdzie napisami w stylu gotyckim. Po prawej był DJ, a po lewej bar. Muzyka była głośna, aż uszy pękały.
-          Chodź! – Wrzasnął Adam przekrzykując muzykę i pociągnął mnie do baru. Zaczerwieniłem się, gdy zobaczyłem prawie nagie dziewczyny, tańczące na rurach lub popijające drinki z palemkami. Adam usiadł na wysokim, brązowym, barowym krześle i zamawiał dwa drinki z papai, i z melonem. Barmanka zatrzęsła bombonami i nalała wódki, a później soku z papai do naczynia i zaczęła nim trząść­, a gdy skończyła, uśmiechnęła się lekko.
-          Proszę.. – Powiedziała ponętnym szeptem nalewając do dwóch szklaneczek, drinka. Adam zapłacił i zabrał je z uśmiechem. Podał mi jednego.
-          Chodźmy gdzieś usiąść!
            Dojrzał dwie puste kanapy i zabrał mnie tam. Adam rozwalił się na jednej z nich.
- Dzięki.. – Uśmiechnąłem się do Adama. Usiadłem obok niego.
- Nie słyszę! – Krzyknął.
- Mówię, że dziękuję! – Powtórzyłem, tym razem głośniej, po czym upiłem pierwszego łyka napoju. Gardło zaczęło palić mnie niemiłosiernie.
- Aha! – Skinął mi głową.
            W klubie było mnóstwo osób, gdzieś mi śmignęła blond włosa głowa mojego kumpla, Tommy'ego, który tańczył wśród kolorowych świateł i dziwkarsko ubranych lasek. Adam wypił swojego drinka i pociągnął mnie na parkiet. Ludzie tańczyli. Ich napalone męskie i damskie ciała ocierały się zarówno o siebie, jak i o mnie. Nie chciałem tańczyć, ponieważ… Ehh… Nie potrafiłem, nie chciałem. Adam z tego, co zauważyłem, poruszał się świetnie. Jego ciało poruszało się w takt piosenki. Adam patrzył na mnie z … jawnym pożądanie i seksem. Jego usta były rozchylone. Na moim karku pojawiły się krople zimnego potu. Czarnowłosy złapał mnie za rękę i pociągnął mnie do siebie. Pisnąłem; przestraszyłem się. Piosenka się skończyła i poleciała następna. Adam obracał mną w takt piosenki. Szybko mną balansował. Ocierał się, okręcał, obejmował mnie w pasie. Nagle pochylił się nade mną. Jego usta znalazły się tuż przy mojej szyi. Kawałek skończył się szybko.
-          Jesteś niesamowity… – Szepnąłem, ale kiedy dotarło do mnie, co powiedziałem. Dobrze, że mnie usłyszał, bo i tak byłem już czerwony.
            Adam znów pociągnął mnie do siebie.
***
-          Idziemy do domu?! – Zapytałem około 2:00 zmęczonym i lekko pijanym głosem. Adam skinął mi głowo i oma się nie wyjebał, na schodach, prowadzących z wyjścia dyskoteki. Chłodne, kwietniowe powietrze uderzyło mnie z całej siły w twarz. Brrr…
            Szliśmy powoli, ulice były puste. Jedynie latarnie dawały cień światła. Adam był oparty o moje ramię. Gadała jakieś pierdoły i wybuchał śmiechem. Sięgnąłem do kieszeni spodni i wyciągnąłem pęk kluczy, tylko po to, żeby otworzyć jednym z nich drzwi, a później rzuciłem kluczami na szafkę. Zdjąłem Adamowi buty, z siebie ściągnąłem kurtkę. Wziąłem Adama do gościnnego pokoju, gdzie aktualnie spał. Pchnąłem go na łóżko. Adam od razu został zwalony z nóg. Już nigdy więcej nie będzie pił!
***
Adam:
            Bill, odprowadził mnie do łóżka, na które padłem niemalże od razu zasypiając. Okryto mnie kołdrą.
***
Obudziły mnie poranne, promienie, wschodzącego słońca i potworny ból głowy. Najpierw uchyliłem, ale sekundę później zacisnąłem powieki i jęknąłem. Bill wszedł do pokoju, a ja westchnął ciężko uchylając powieki.
-          Tabletki i woda, później idź spać … – Uśmiechnął się i odwrócił do mnie plecami i przy drzwiach rzucił. – Idę pobiegać, wracam za jakiś czas..
-          Bill?
-          Hmm..?
-          Dzięki. – Padłem na po duszki i łyknąłem dwie tabletki przeciw bólowe, które popiłem wodą i wróciłem do spania.
***
Bill:
            Tom obudził mnie o 6:30 przez sms-a. Napisał mi, że u niego wszystko super, i że kupił wielkiego, czarnego, pluszowego psiaka, z powodu, iż miałem alergię na sierść psów i innych zwierząt, to nie mogłem. Potem napisał, że znalazł sobie laskę do – i tu się zarumieniłem, ja, kto ja – pieprzenia. Poszedłem do kuchni. Przespałem niecałe trzy i pół godziny. Zrobiłem sobie kawę i wypiłem ją, a następnie spojrzałem na magiczny wschód słońca. Wyglądał magicznie. Najpierw na ciemnym niebie zaczęły znikać ciemne chmury, zastępując je czerwonymi, pięknymi kolorami. Stopnia czerwień była zastępowana przez pomarańcz oraz żółć, a następnie, gdy kula wynurzyła się całkowicie, niebo przybrało odcień cudownego błękitu.
            Odwróciłem się tyłem do okna i złapałem za butelkę z wodę i jakieś tabletki przeciwbólowe, które wyciągnąłem z apteczki w łazience na dole i zaniosłem je Adamowi. Ciekawe czy śpi?
            Wyszedłem z łazienki i ruszyłem, po schodach w kolorze mahoniowym, do gościnnego pokoju. Nie spał. Leżał na wznak i przesłaniał oczy, lewą ręką, masując skronie.
-          Tabletki i woda, później idź spać … – Uśmiechnąłem się i odwróciłem. – Idę pobiegać, wracam za jakiś czas.. – I już byłem przy drzwiach.
-          Bill?
-          Hmm..?
-          Dzięki. – Usłyszałem dźwięk upadku na poduszki i uśmiechnąłem się, po czym wyszedłem zamykając cicho drzwi. Poszedłem do siebie. Do końca korytarza i w prawo. Postanowiłem na serio, pójść pobiegać. Ciekawe jak duże zakwasy mnie czekają?
            Ubrałem czarny dres i białe adidasy z czarnym nieokreślonym wzorkiem z boku.­ Zawiązałem buty i poszedłem na podwórko. Zacząłem rozciągać, robiłem mięśnie; skłony i takie tam. Gdy skończyłem, postanowiłem biec w stronę parku. Ja w przeciwieństwie do brata, który wybierał siłownie i dosyć mocno pakował, wolałem parki i lasy. W drodze powrotnej zahaczę o las, pomyślałem wkładając słuchawki, od telefonu do uszu i włączyłem muzykę. Wiatr delikatnymi ruchami, jakby ktoś je całował, muskał moje policzka. W tedy pomyślałem o Adamie…
Przystojny, miły, młody, mężczyzna… Ciekawe, jak całuję… Aaaa!! Co? Ja to pomyślałem!? Nie! Nie! Nie! Ty nie możliwe, ja nie jestem pedałem! Tylko, kto był w tych snach? To nie możliwe. Jasna cholera..
Dobiegłem do bramy wyjściowej z parku. Teraz do lasu.
On mi nie może się śnić! Chyba muszę iść do psychiatry albo do psychologa. Skończyłem o nim myśleć i wbiegłem do lasu.
Piękne, osłonięte koronami drzew miejsce, które miało swój urok. Nie chodziło tu tylko o przyrodę, ale o magię miejsca. Wysokie, piękne drzewa, gdzieś w oddali było słychać szum liści, a to wiewiórka przebiegła mi pod nogami. O tak! Lubiłem takie miejsca. Szłoby tu zrobić piknik z Adamem. Oh! Szlag! Znowu on.
…******…

4. - Dyskoteka..
Część pierwsza | ilość części: dwie!

O matko! Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję, jesteś koffani!
W nagrodę macie notkę na  ponad 5 stroneczek;*.
Odpowiedzi na komentarze:
Nita (o ile się dobrze wnioskuję, to ty mi napisałaś, jako: Billica@onet.pl): Wiem, zajebiście to opisałam, ale to dopiero początek problemów, Billa..
            Oliwia: Wiem, że mało, kto zna ten Parring. (Mam pomysł już na kolejne opowiadanie).
            Xxx: Dzięki :D..
            :3 – Dzięki ;))..
Pozdrawiam: Kushina w Yakuzie..
Rozdział: 4. – Dyskoteka cz. 1 z 2.
Adam:
            Całą drogę przegadaliśmy i śmialiśmy się. A gdy dotarliśmy na lotnisko, wyskoczyłem z samochodu i westchnąłem. Wyciągnąłem nasze torby. Byliśmy, jako drudzy. Nauczycielka (, co prawda nieprzytomna, no, ale cóż zrobić?) była, jako pierwsza. Siedziała na krześle i miała zamyśloną minę. Przywitałem się z kobietą z miłym uśmiechem, a ta odparła zmęczonym tonem: „Dzień dobry, chłopcy.”. Po niecałej pół godzinie, pozostała część ludzi zaczęła się zbierać. Wszyscy na wpół spali oraz siedzieli na torbach. Były tu dwie może trzy klasy. Z naszej jechałem tylko ja i Kris. A właśnie! Allen właśnie wyciągnął teczkę z plecaka i przyglądał się jej uważnie. Podszedłem do przyjaciela, który zmarszczył śmiesznie nos. Zapytałem go:
-           Co jest? Stary… – Chłopak prychnął i spojrzał na mnie.
-           Pamiętasz tego chłopaka? – Kris, wyciągnął fotkę jakiegoś blondyna.
-           Czy to nie Ratliff? – Zdziwiłem się. Blondyn strasznie wyładniał? Eee… Innym określeniem nie dało się go opisać niż „ładny”. Miał białą koszulę i czarne spodnie. Ciekawe, czemu tak nagle zniknął?
            Może dla tego, że go podrywałem? Z zamyślenia wyrwał mnie przyjaciel szturchając mnie w ramię. Uniosłem na niego wzrok, a następnie zapytałem go spokojnie, „co jest?”. Chłopak uśmiechnął się lekko i szepnął, że idziemy już do samolotu. Przeszliśmy przez bramki i weszliśmy do samolotu.
-           Więc, mieszkasz u Ratliffa?
-           Nie zaczyna się zdania, od „więc” – Mruknął, ale ja machnąłem na to lekceważąco ręką. – Ale, pewnie, że mieszkam… – Uśmiechnął się lekko.
            Już nie mogłem się doczekać aż do lecimy do miejsca przeznaczenia. Wsiadłem do samolotu, włączyłem MP4 i zacząłem słuchać muzyki. Po chwili usiadł przy mnie Kris, gadał coś do mnie, a ja westchnąłem cicho, wyciągając słuchawkę z lewego ucha.
-           Co gadasz?
-           Mówię, że zgłodniałem. – Westchnął.
-           Może być baton? – Zapytałem wyciągając snickersa z plecaka.
-           Daj, dzięki… – Uśmiechnął się lekko i zaczął otwierać słodycz z opakowania. Ja przymknąłem powieki i zapiąłem pasy.
-           Ej… Jak myślisz, ta blondynka będzie chciała się ze mną u mówić? – Zapytał, również zapinając pas.
-           Na pewno, tak. Jeśli pytasz o Monice. – Uchyliłem powieki.
Chłopak ziewnął. Oparł głowę wygodnie o oparcie biało-niebieskiego siedzenia i westchnął ciężko.
-           Wiesz, zdrzemnij się…
-           Dobry pomysł.. – Ziewnął. Chłopak zamknął oczy i zasnął. Obserwowałem go przez chwile, po czym zasnąłem, w słuchany w rytmy piosenki: Nicole Scherzinger – Don't hold your breath.
***
            Zostałem obudzony, przez Krisa. Wyglądało na to, że mamy postój. Ziewnąłem i spojrzałem na niego jak na debila.
-           Co chcesz? Gdzie jesteśmy?
-           Jesteśmy na miejscu… – Ziewnął.
-           O, ile przespałem?
-           Całą drogę… – Również chyba, dopiero, co się obudził.
            Przeciągnął się i usiadł na fotelu. Wyszliśmy z samolotu, oślepiło mnie marcowe słońce, świecące mocno i dosyć ostro. Czarnowłosy stał i machał gdzieś przed siebie, zszedłem po schodach i zapytałem go czy on to Bill Kaulitz. Chłopak odwrócił się i skinął mi głową. Jego włosy były wypindrzone do góry. Co dłuższe kosmyki, miał puszczone luźno na ramiona. Był pomalowany. Kwintesencją było jego ubranie. Bo wiem miał on na sobie czarne rurki i białą koszulę, którą miał rozpiętą pod szyją. Wiadomo… Gorąco było.
            Pogadałem z nim jeszcze chwilę, po czym podszedł jakiś gościu z czarnymi warkoczykami i w… Ogromnych ciuchach. Miały rozmiar chyba XXXL i podtrzymywał je jedynie czarny pasek. Ah! Pewnie to mój wymiennik, czytałem coś tam o nim… Jak mu tam Było? Eeee… Tim? Tam? Tommy? Nie... Tom, o właśnie, jego brat.
-           Okay! – Przytulił się do niego po raz ostatni.
-           Do zobaczenia.
-           To w Los Angeles, będzie czekać na Ciebie limuzyna i szofer..
-           Aha… – Mruknął i uśmiechnął się lekko do chłopaka.– Uważaj na siebie, Billy..
-           I ty też… – Ziewnął, ale widać było, że wewnętrznie cierpi i już tęskni.
-           Gdzie chcesz iść? – Zapytał patrząc na mnie
-           Ja? Hmm… – Zamyśliłem się na chwilę. – Gdzie są najlepsze dyskoteki?
-           Eee.. – Spuścił głowę. Nie wiedział, gdzie są, bo stwierdził, że nie chodzi na takie imprezy. – OMG! Bill porywam Cię na dyskotekę…
-           Nie lubię za bardzo głośnej muzyki… – Westchnął cicho i zmienił temat. – Yyyy… Jedziemy do mnie?
-           Okay..
***
            Dom Billa był ładny. Miał czarny dach i zielone ściany, drzwi były wykonane z mahoniowego drewna z owalnym okienkiem na środku. Trawa była idealnie przycięta, a kwiaty cudownie pachniały. Było tam też sporo drzew, a na jednej z nich wisiała huśtawka. Dom był duży, co było widać już z daleka. Bill otworzył czarną furtkę, przez, którą bez problemu przeszedłem.
Weszliśmy do domu, a ja rozejrzałem się po nim ciekawsko. Ganek był w odcieniu pomarańczy, na ziemi były podgrzewane kafelki. Była tam szafa, do której Bill włożył buty.
-           Co tak stoisz? – Zapytał zdziwiony.
-           Eee… Sorry. Podziwiam.. – Uśmiechnąłem się lekko.
-           Aha… Dać Ci kapcie?
-           Nie, dzięki mam swoje.. – Mruknąłem i rozwiązałem białe adidasy, które po chwili zdjąłem. Dotknąłem stopami ciepłej podłogi. Bill zabrał buty ode mnie i włożył tuż obok swoich w idealnym rzędzie.
-           Dobra, biorę się za lekcję, a później możemy gdzieś wyjść… – Uśmiechnął się leciutko.
-           Dyskoteka? – Zapytałem.
–          Możemy być. – Mruknęłam.
***
            Wziąłem torbę i zabrałem ją do pokoju gościnnego. Pokój, w jakim miałem mieszkać przez dwa tygodnie lub dłużej, miał ciemno-zielone ściany, gdzieniegdzie były narysowane kolorowe papugi. Nad łóżkiem, na ścianie był feniks z szeroko rozłożonymi skrzydłami, które przypominały rozłożonego Jezusa na krzyżu, z oczu wiecznego, czerwonego ptaka płynęły łzy, krwawe, łzy. Ta ściana, a raczej ilustracja znajdująca się na niej, zdawała się jakby ożywiona. Dotknąłem ptaka – dopiero teraz zauważając, że ptak ma przestrzeloną pierś, strzałą –; niestety to tylko wyobraźnia. Przyglądałem się obrazowi jeszcze przez dłuższą chwilę. Łóżko było naprawdę duże i stało po lewej stronie od wejścia bądź wyjścia z łazienki. Duża, pusta szafa – zasadzie to mogłem się tam rozpakować, ale nie wiedziałem, czy było mi wolno – stała przy ścianie.
Poszedłem pod prysznic, a gdy tylko spodniego wyszedłem to rozejrzałem się po pomieszczeniu; łazienka była duża. Ciemnogranatowe kafelki na ścianie oraz jasno błękitne w kształcie fal na ziemi. Szafki stały po prawej stronie wejścia. Na środku pomieszczenia była duże jacuzzi, aktualnie bez wody i kibel. Umywalka była przy ścianie; przyłączona do mebli.
            Umyłem zęby nową szczoteczką, na którą na łożyłem sobie ówcześnie pastę blendamed i wyszedłem z pomieszczenia, a następnie podszedłem do torby. Zajrzał do mnie Bill. Stałem, a raczej kucałem grzebałem w swojej torbie, przebierając w niej wszystkie swoje bluzki, koszulki, spodnie, skarpetki oraz bokserki.
-           Adam? – Spytał niepewnie.
-           Słucham? – Odwróciłem do niego swoją głowę. Miał na sobie fioletową bluzę z kapucą oraz czarne spodnie.
-           Wiem już gdzie są dyskoteki… Sprawdziłem w necie. – Oznajmił z uśmiechem.
-           Okej… – Uśmiechnąłem się.
-           Tylko za nim tam pójdziemy to, chcę Cię zapytać, co chcesz zjeść?
-           Ja? Eee… W sumie, to obojętne. – Wzruszyłem ramionami. Bingo! – Wyciągnąłem bokserki w panterkę.
-           To się ubieraj i chodź do kuchni. Po schodach w dół, drugie drzwi, te, które są otwarte, cały czas. Te pierwsze są do łazienki gościnnej, tam jest tylko ubikacja i umywalka.
-           Okej, spoko…
***
            Ubrałem się i jedynie w spodniach poszedłem do kuchni. Bill zrobił kanapki z… Sałatą zielonym ogórkiem oraz co mnie zaskoczyło ze szpinakiem. Nie byłem przyzwyczajony do takiego jedzenia.
-           Bill? – Skrzywiłem się lekko. – Ja jadam troszkę inaczej… – Ugryzł kawałek kanapki.
-           To pogrzeb sobie w lodówce i znajdź, sobie coś odpowiedniego.
-           Spoko… – Wziąłem się za przeszukiwanie lodówki.
            Wziąłem sobie drzem, zauważyłem jajka. Mmm… Zrobię rano naleśniki z serem i  z dżemem
***
            Zjedliśmy obiadokolację, Bill poszedł się wypindrzyć, a ja poszedłem się przebrać. Założyłem na tyłek obcisłe spodnie i ciemną koszulkę, która przylegała do ciała. Założyłem białe Adidasy, a potem czekałem na niego przed domem, patrząc w rozgwieżdżone niebo. Bill wyszedł po chwili ubrany białe rurki, biało-czarną koszulkę, która miała paski poziomo oraz nie zgadniecie, ale… Miał też białą kurtkę i szal w tym samym odcieniu, co koszulka, oh no, i oczywiście buty na obcasie!
-           I co? – Westchnął widać było, że czuł się zakłopotany.
-           Wyglądasz, jak… – Zawahałem się – … Jak kobieta…– Dodałem. – Uznaj to, jako komplement.. – Uśmiechnąłem się ciepło.
-           Dzięki.. – Jego pomalowane pudrem policzka dopadł krwisty rumieniec. – No to idziemy? – Zwinnie zmienił temat.
***
            W klubie nocnym kręciło się wiele osób. Mężczyźni i kobiety wchodzili, podając dokumenty ochronie.
-           Słuchaj, my nie mamy osiemnastu lat skończonych. – Mruknął Bill. – Może chodź gdzieś indziej?
-           Oh, nie, nie ma mowy! – Teraz ja podchodziłem do mężczyzny. – Dwa, poproszę..
-           Dowód…
-           Proszę Cię, czy ty wiesz, z kim rozmawiasz? – Zapytałem zdenerwowany, chociaż te nerwy były udawane. Facet uniósł głowę i spojrzał na mnie z nad czarnych okularów. – Jestem z Los Angeles, jestem modelem, jeżeli mi nie pozwolisz wejść z moim przyjacielem, uwierz mi, twoja posada zawiśnie na włosku.
-           No, dobra, dobra… Wchodźcie. – Mruknął. – Ale coś się należy… – Uśmiechnął się lekko, wrednie.
-           Ile?
-           80 euro.. – Dałem mu w łapę. Weszliśmy do środka, a raczej ja wszedłem do środka, a Billa wciągnąłem siłą. Rozejrzałem się po klubie, pół nagie dziewczyny, niektóre całkiem nagie kręciły tyłeczkami na parkiecie światła migotały z głośników płynęła ostra muzyka, pop-rockowa. Bill skrył się za mną, czerwony na twarzy.
-           Wyluzuj, chodź, po tańczyć.! – Wrzasnąłem przekrzykując muzykę.
…******…
PS.:     Od następnego razu będę pisać raz jako Bill a raz Adam;].…