poniedziałek, 4 czerwca 2012

6. Piknik..


1.      Sorry, że tak dług.
2.      Wiem, że w notce jest pełno błędów, ale nie mam siły tego sprawdzać – Może jutro sprawdzę.. :D
3.      Miłego czytania..
Rozdział: 6. – Piknik..
Adam:
            W Niedziele zrobiłem sobie śniadanie, ubrałem się w czarne bokserki, koszulę w panterkę i czarne spodnie. Bosko! Bill wrócił, przed obiadem. Rzuciłem pomysłem na piknik. Piwo, kanapki, herbatka, woda, sok, owoce. Bill poszedł się o kąpać, a gdy wrócił, ja siedziałem w jadalni, jedząc kanapki i popijając to colą. Chłopak uśmiechnął się do mnie i oparł się o ścianę.
-           Smacznego.. – Westchnął.
            Podziękowałem chłopakowi i uśmiechnąłem się, po czym zjadłem śniadanie. Bill poszedł do siebie, żeby się ubrać. Gdy wrócił wyglądał ślicznie. Czarny przylegający T-shirt, białe rurki oraz tego samego koloru skarpetki z Nike. W ogóle to Bill był doskonały. Brązowe oczy, czarne włosy, lekko zarysowana, ale jednak dziewczęca sylwetka.
            Zjadłem i poszedłem do kuchni, żeby wsadzić naczynia do zmywarki, gdy to zrobiłem, otrzymałem sms-a od Krisa:
„Hej! Przyjdźcie na basen z tym twoim pięknym ;)”
Odpisałem, że mi się nie chcę, a poza tym robimy piknik. Bill robił już kanapki dla mnie z szynką i serem, dla niego z serem, pomidorem i kapustą. Po chwili otrzymałem kolejnego sms-a.
„To pójdziemy z wami..”
-           Bill?
-           Co powierz na piknik, ale nad wodą?
Bill:
             Zastanowiłem się nad tą propozycją. Może być fajnie..
-           Może być… Zrobiłem. –  Sięgnąłem po koszyk. Adam coś szybko wystukał na klawiaturze swojego telefonu. Westchnąłem i wsadziłem: Sałatkę owocową, kanapki, cole i piwo, wylądowały we wnętrzu kosza. Adam dołożył jeszcze koc i było wszystko gotowe!
***
            ­Adam rozłoży koc w lesie, a ja wyciągnąłem się na nim, kładąc ręce pod głowę, a te na poduszce.
-           Mmm… Ale fajnie. – Uśmiechnąłem się.
-           Mhm… – Westchnął. – Bill, mogę zaprosić przyjaciela Tommyego?
-           Tommyego? Pewnie, to szalenie miły chłopak… – Uśmiechnąłem się.
-           To raz po nich zadzwonię..
-           Mhm… – Odparłem i sięgnąłem do koszyka, biorąc sobie picie i kanapkę. Adam poszedł zadzwonić. Gdy wrócił musiałem chyba zasnąć, bo gdy się ocknąłem, on miał moją głowę na swoich kolanach. – Hmm? –  Ziewnąłem. Jego niebieskie, piękne oczy wpatrywały się we mnie z uśmiechem. Zarumieniłem się i usiadłem.
- Ślicznie się rumienisz… – Ziewnął.
***
            Zjedliśmy pół koszyka, gdy przyszedł Tommy oraz przyjaciel Adama, Kris Allen. Chłopak posłał mi niepewne spojrzenie.
Adam:
            Posłałem mu nie pewny uśmiech. Chłopak westchnął i spojrzał mi w oczy. Jego czekolada zmieszała się z moimi tęczówkami. Odetchnąłem i odwróciłem wzrok. Opadłem na koc i wziąłem łyka wody.
-           Andy, dawaj jakiś film… – Ziewnąłem.
-           Poczekaj, szukam.. – Mruknął bawiąc się laptopem Tommyego.
-           Tommy, dlaczego nas opuściłeś? Wiesz, wtedy, gdy… – Blondyn przerwał mi, gapiąc się w moje pomalowane oczy.
-           Mama dostała awans i musieliśmy się przeprowadzić… – Westchnął.
-           Aha…
-           O, to jest dobre. – Bill wskazał na jakiś film, na ekranie laptopa, swoim długim czarnym, pomalowanym na czarno paznokciem.
-           Lissi und der wilde Kaiser? O czym to?
-           To film, opowiadający dość komediowy oraz luźny sposób historię życia Cesarzowej Sissi. – Odparł chłopak           , a Kris włączył film.
***
Bill:
            Leżałem na łóżku i spałem. Obudził mnie huk. Burza. Pierwsze krople deszczu uderzył w szybę mojego pokoju. Bałem się burzy. Wstałem więc z płaczliwą miną pobiegłem do Adam, który spał w pokoju obok, mojego.
-           Adam?  – Zapytałem cicho, uchylając drzwi do jego pokoju.
-           Hmm…? – Mruknął, uchylił powieki i ziewnął.
-           Śpisz?
-           Nie. Znaczy nie śpiewcale, a co?
-           Mogę się przytulić? Boję się burzy…
            Adam spojrzał raz na mnie, raz w wielkie okno, za który znów huknęło. Ja rzuciłem się Adama, mocno tuląc się do niego. Bałem się spazmatycznie łapałem powietrze. Zdziwiony Adam objął mnie w pasie, a widząc mój strach, przytulił mnie do siebie, ukrywając moje ciało w swoich ramionach. Wpakował mnie pod swoją kołdrę i okrył mnie nią. Siłą woli zamknąłem oczy i zasnąłem chyba, bo gdy znów uchyliłem moją czekoladą rozkosz (Ahh! Ta skromność ^^) to był świt.
-           Hej… – Powiedział Adam, mrużąc oczy.
-           Cześć… – Uśmiechnąłem się, szczerząc białą klawiaturę.